piątek, 25 lipca 2014

OHP czyli na szybko i na gorąco


Oprócz najprostszej metody produkcji mydła czyli "na zimno" istnieje też metoda "na ciepło" czyli OHP (Oven Hot Process). Jest to właściwie tylko rozszerzenie metody na zimno, ale w efekcie otrzymujemy od razu gotowe mydło i nie musimy czekać aż dojrzeje. No dobra - powinno się odczekać kilka dni, ale nie ma tego ryzyka, że masa (lub jej część) jest nadal żrąca.

Masę mydlaną robimy według przepisu, ale nie wlewamy jej na końcu do żadnej formy, tylko umieszczamy w ciepłym miejscu. Np. w piekarniku. Nie dodajemy jeszcze żadnych olejków zapachowych, na to przyjdzie czas potem. Barwniki można dodać już teraz, ale później też jeszcze będzie okazja. Inne dodatki, np. jogurt, miód itd. również dodamy później.

Nie róbcie tego błędu co ja i nie nastawiajcie zbyt wysokiej temperatury :) Maksymalnie 100 C. Jak widać na powyższym zdjęciu, okazało się, że mój piekarnik grzeje mocniej niż przypuszczałam i mydło... wykipiało! Na całe szczęście byłam na to przygotowana i pod spodem była blacha. Przypalone mydło podobno bardzo śmierdzi - twierdzą bardziej doświadczone w katastrofach mydelniczki.

Po co ten piekarnik? Po to, aby masa mydlana na 100% przeszła przez fazę żelową i zamieniła się w neutralne mydło. Jak wiecie, po wlaniu masy do formy może ona przejść przez fazę żelową, ale nie musi. Czasem w środku przechodzi, na zewnątrz nie. OHP daje nam tą pewność.

Czy tylko piekarnik? Podobno można wykorzystać też kuchenkę mikrofalową, ale osobiście nie próbowałam, bo nie mam takiej kuchenki :)

Co jakiś czas należy zaglądać do naczynia. Zauważycie, że zaczynając od zewnętrznych ścianek masa staje się ciemniejsza i półprzeźroczysta - to jest właśnie faza żelowa. Poczekajcie aż cała masa taka się stanie, można ją od czasu do czasu wymieszać. Proces jest zakończony, gdy cała masa jest półprzeźroczysta / szklana. Można lekko polizać masę - powinna mieć smak mydła i nic nie powinno piec w język.

Relację fotograficzną całego procesu można znaleźć np. tu:
http://gracefruit.blogspot.com/2006/01/crock-pot-hot-process-soap-tutorial.html

Teraz (nie chłodząc) można domieszać do środka to, czego mydłu brakuje - np. olejki zapachowe. Uwaga - wystarczy ich mniej niż w metodzie na zimno! Zaleca się też wmieszanie nieco wody, jogurtu, miodu (rozpuszczonego w niewielkiej ilości wody) itd. aby uzyskać bardziej płynną konsystencję. Teraz dobrze wymieszać i wlać do formy. Poczekać aż wystygnie, wyjąć i pokroić :)




A tak wygląda gotowe mydło (po dodaniu nieco miodu):


piątek, 18 lipca 2014

Spodoba się Twojemu mężczyźnie :)


Polecę stereotypem - mydło, które na pewno spodoba się Twojemu mężczyźnie jest z.. piwa :) Bo wiadomo, że faceci to nic, tylko litrami piwsko chleją ;) Co nie zmienia faktu, że obdarowany mężczyzna na pewno zdziwi się, że w ogóle coś takiego jest możliwe.

A jak się do takiego mydła zabrać? Przede wszystkim trzeba piwo odgazować i usunąć z niego alkohol. W tym celu należy je trochę podgotować w otwartym naczyniu, aby przy okazji zredukować wodę i osiągnąć większą zawartość "piwa w piwie". Czy można użyć piwa bezalkoholowego? Podejrzewam, że tak, ale przegotowania i tak nie unikniemy, czyli biorąc pod uwagę pracochłonność nie ma to żadnego znaczenia.
Podczas gotowania po kuchni (i nie tylko) roznosi się słodki aromat, który dla niektórych jest nieprzyjemny. Ja nie narzekam. :)

Tak przygotowane piwo mocno schładzamy (można nawet zamrozić) i używamy do przygotowania ługu. Ilość piwa powinna być taka, jak wody w przepisie. Należy uważać, aby nie przegrzać ługu, czyli stopniowo wsypywać NaOH i na bieżąco ochładzać naczynie.

Na przegrzanie należy uważać również już po wlaniu masy mydlanej do naczynia. Nie izolować! W piwie pozostało dużo słodu, który powoduje dodatkowy wzrost temperatury podczas fazy żelowej. Poniżej na zdjęciach widać co się dzieje z przegrzanym mydłem - rozwarstwia się i kruszy:



To jest inne mydło niż to u góry posta. Tutaj dodałam jeszcze trochę miodu i chyba niestety przedobrzyłam.

Podobno i tak miałam szczęście, bo mydło może się w ogóle rozwarstwić.

Kolor mydła w obydwu przypadkach jest naturalny. Tzn. ten beżowo - brązowy ton pochodzi wyłącznie z piwa. Jasne miejsca rozjaśniłam dwutlenkiem tytanu, ciemniejsze zabarwiłam zieloną glinką.

Ja używam piwnego mydła do mycia włosów. Jak do każdego mojego szamponu tutaj też dodałam kwasku cytrynowego, przetłuszczenie 5%.

piątek, 4 lipca 2014

Lady in Black

Czarne mydło chodziło mi już długo po głowie. Kiedyś zrobiłam już pierwszą próbę i dodałam do masy trochę węgla aktywowanego, ale efekt nie zadowolił mnie do końca. Nie uzyskałam ładnej czerni, być może dałam za mało węgla.

I ostatnio trafiłam na zdjęcie mydła z dodatkiem borowiny, co zainspirowało mnie do zrobienia podobnego. Kupiłam na Allegro kilogram borowiny z Kołobrzegu i zabrałam się do roboty :)

Wybrałam przepis z dużą ilością stałych tłuszczy, bo planowałam dać do masy 17% borowiny. Trochę zredukowałam też ilość wody, bo sama borowina to przecież błotko. Najpierw rozrobiłam ją z niewielką ilością wody, przy okazji rozdrabniając pozostałe jeszcze kawałki drewna, które na szczęście po kilku tysiącach lat były już na tyle zbutwiałe, że bez problemu się rozpadły. Podczas miksowania masy zostały jeszcze dodatkowo rozdrobnione.

Mydło ma tendencję do rozgrzewania się! Najlepiej więc nie izolować lub zrobić je w małych foremkach. Bardzo ładnie wychodzi z forem, jest twarde i błyszczące.

Niestety piana z tego mydła jest nieco szara. Chociaż w sumie trudno się dziwić, skoro wcześniej wrzuci się do mydła tyle "brudu" :)

Dodatkowo stemple zrobiłam srebrnym brokatem, co dało niesamowity efekt, ładniejszy niż na zdjęciu.

I mam nadzieję, że lecznicze właściwości borowiny zostały zachowane i "będą pielęgnować moje ciało" mówiąc językiem reklam :)