Jak już wcześniej pisałam, nie marnuję żadnego kawałeczka mydła. Przechowuję resztki z produkcji, ale też mydełka nie zmydlone do końca albo takie, które mi się nie podobają. Zbieram, upycham po szafkach i jak mi już mocno przeszkadzają zabieram się za ich wysolenie.
Celem jest uzyskanie mydła bez gliceryny, z 0% przetłuszczeniem, idealnie nadające się do zastosowań gospodarczych. Czyli np. do czyszczenia łazienki, kuchni, przepierek itd. Zaniedbana kuchenna ścierka wyprana w takim mydle nabiera pięknego zapachu czystości :)
Od czego zacząć? Od zebrania wszystkich resztek do największego garnka jaki macie w domu :) Ja uzbierałam w sumie 750g resztek.
Następnie trzeba zalać wszystko gorącą wodą i zostawić na noc aby dobrze się rozmoczyło.
Potem zmiksować wszystko na idealnie gładką masę. Najlepiej blenderem, jakiego używacie również do wyrobu mydeł. U mnie masa jest czerwona, bo miałam dużo resztek z tym barwnikiem.
Teraz należy dodać trochę NaOH. Co oznacza "trochę"? Moje mydła mają zwykle przetłuszczenie 8%, czyli w 750g resztek znajduje się ok. 60g niezmydlonego tłuszczu. Aby uzyskać 0% przetłuszczenia, teoretycznie należałoby dodać ok. 10g NaOH. Ale dodajcie więcej, nawet 30g - 40g, nie żałujcie sobie. Nadmiar i tak zostanie wypłukany w następnych krokach, a przynajmniej będziecie pewni, że cały tłuszcz został zmydlony.
Ten dodatkowy NaOH można wcześniej rozpuścić, ale można go też od razu wsypać do masy. Dobrze wymieszać, można nieco podgrzać i zostawić na ok. godzinę, aby proces zmydlania sobie spokojnie przebiegł.
Później postawić garnek na piecu i podgrzewać masę CIĄGLE MIESZAJĄC. Dodać ok. pół szklanki soli kuchennej, ciągle mieszać i podgrzewać. Ewentualnie dodać więcej soli. W pewnym momencie masa się "zwarzy i będzie wyglądała mniej więcej tak:
Zwarzona masa będzie się utrzymywała na powierzchni, a pod spodem jest słona woda, w której rozpuszczona jest gliceryna, barwniki, aromaty i inne dodatki z mydeł. Czyli wszystko to, czego chcemy się pozbyć.
Teraz mamy dwie możliwości. Albo zostawić garnek w spokoju i chłodzie tak długo, aż "placek" na powierzchni stężeje, albo po chwili zebrać górną warstwę łyżką cedzakową. Ja wybrałam pierwszy wariant:
Górną warstwę odłożyć na bok, całą wodę wylać (w pierwszym przebiegu uważać ze względu na dodany NaOH!), wytrzeć garnek i masę ponownie włożyć do garnka. Zalać gorącą wodą i ponownie dokładnie rozpuścić na jednolitą masę. Dodać sól, podgrzewać aż do zwarzenia.
I tak "wyprać" mydło jakieś 4-5 razy. Masa będzie się stawała coraz bardziej "gumowa", a woda na dole będzie coraz czystsza.
Po ostatnim wysoleniu zebrać łyżką cedzakową jeszcze ciepłą masę i przełożyć do formy. Ja używam w tym celu jednorazowego pojemnika po mięsie lub warzywach, bo mogę bezkarnie porobić w dnie trochę dziurek, przez które będzie wypływać nadmiar wody.
I to wszystko. Tak przygotowane mydło zawiera bardzo dużo wody, po pokrojeniu trzeba trochę odczekać aż dobrze wyschnie. Niech wam dobrze służy! :)
Aha, moje jest różowe, bo jednak cały czerwony barwnik się nie wypłukał, ale najczęściej takie wysolone mydło uzyskuje piękny biały kolor.