środa, 12 listopada 2014

Mydło wysolone z resztek


Jak już wcześniej pisałam, nie marnuję żadnego kawałeczka mydła. Przechowuję resztki z produkcji, ale też mydełka nie zmydlone do końca albo takie, które mi się nie podobają. Zbieram, upycham po szafkach i jak mi już mocno przeszkadzają zabieram się za ich wysolenie.

Celem jest uzyskanie mydła bez gliceryny, z 0% przetłuszczeniem, idealnie nadające się do zastosowań gospodarczych. Czyli np. do czyszczenia łazienki, kuchni, przepierek itd. Zaniedbana kuchenna ścierka wyprana w takim mydle nabiera pięknego zapachu czystości :)

Od czego zacząć? Od zebrania wszystkich resztek do największego garnka jaki macie w domu :) Ja uzbierałam w sumie 750g resztek.


Następnie trzeba zalać wszystko gorącą wodą i zostawić na noc aby dobrze się rozmoczyło.



Potem zmiksować wszystko na idealnie gładką masę. Najlepiej blenderem, jakiego używacie również do wyrobu mydeł. U mnie masa jest czerwona, bo miałam dużo resztek z tym barwnikiem.


Teraz należy dodać trochę NaOH. Co oznacza "trochę"? Moje mydła mają zwykle przetłuszczenie 8%, czyli w 750g resztek znajduje się ok. 60g niezmydlonego tłuszczu. Aby uzyskać 0% przetłuszczenia, teoretycznie należałoby dodać ok. 10g NaOH. Ale dodajcie więcej, nawet 30g - 40g, nie żałujcie sobie. Nadmiar i tak zostanie wypłukany w następnych krokach, a przynajmniej będziecie pewni, że cały tłuszcz został zmydlony.

Ten dodatkowy NaOH można wcześniej rozpuścić, ale można go też od razu wsypać do masy. Dobrze wymieszać, można nieco podgrzać i zostawić na ok. godzinę, aby proces zmydlania sobie spokojnie przebiegł.

Później postawić garnek na piecu i podgrzewać masę CIĄGLE MIESZAJĄC. Dodać ok. pół szklanki soli kuchennej, ciągle mieszać i podgrzewać. Ewentualnie dodać więcej soli. W pewnym momencie masa się "zwarzy  i będzie wyglądała mniej więcej tak:


Zwarzona masa będzie się utrzymywała na powierzchni, a pod spodem jest słona woda, w której rozpuszczona jest gliceryna, barwniki, aromaty i inne dodatki z mydeł. Czyli wszystko to, czego chcemy się pozbyć.

Teraz mamy dwie możliwości. Albo zostawić garnek w spokoju i chłodzie tak długo, aż "placek" na powierzchni stężeje, albo po chwili zebrać górną warstwę łyżką cedzakową. Ja wybrałam pierwszy wariant:



Górną warstwę odłożyć na bok, całą wodę wylać (w pierwszym przebiegu uważać ze względu na dodany NaOH!), wytrzeć garnek i masę ponownie włożyć do garnka. Zalać gorącą wodą i ponownie dokładnie rozpuścić na jednolitą masę. Dodać sól, podgrzewać aż do zwarzenia. 

I tak "wyprać" mydło jakieś 4-5 razy. Masa będzie się stawała coraz bardziej "gumowa", a woda na dole będzie coraz czystsza.

Po ostatnim wysoleniu zebrać łyżką cedzakową jeszcze ciepłą masę i przełożyć do formy. Ja używam w tym celu jednorazowego pojemnika po mięsie lub warzywach, bo mogę bezkarnie porobić w dnie trochę dziurek, przez które będzie wypływać nadmiar wody.


I to wszystko. Tak przygotowane mydło zawiera bardzo dużo wody, po pokrojeniu trzeba trochę odczekać aż dobrze wyschnie. Niech wam dobrze służy! :)


Aha, moje jest różowe, bo jednak cały czerwony barwnik się nie wypłukał, ale najczęściej takie wysolone mydło uzyskuje piękny biały kolor.


2 komentarze:

  1. Po kilku dniach zważyłam powstałe w ten sposób mydło i okazało się, że waży nieco ponad... 800g! Przypomnę, że wyjściowego mydła było 750g. Podejrzewam, że 10g to dodatkowy NaOH który zmydlił nadmiarowy tłuszcz, a 40g to woda. Za kilka tygodni (jak mydło przeschnie) zważę ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Minął miesiąc i po ponownym ważeniu okazało się, że mydła jest... 641g! Wyparowało 160g wody (?!) Jestem bardzo zaskoczona, że aż tyle. Ale fakt, kawałek wysolonego mydła jest lżejszy niż taki sam kawałek "zwykłego". Więcej ważyć nie będę, zaczynam używać :)

    OdpowiedzUsuń