To mydło zabarwiłam płatkami mniszka lekarskiego. Trzeba ich uzbierać dość dużo, najlepiej tylko żółte części.Uważać na zielone listki, bo w mydle będą niestety brązowe.
Płatki zalać olejem na 1-2 dni. Można trzymać je też dłużej, ale będą później ciemniejsze. Olej z płatkami wykorzystać w normalnym przepisie. Płatki można też wyłowić, olej i tak będzie zabarwiony, ale osobiście lubię jak zostają w masie.
Wypachniałam olejkami miętowym i cytrynowym w stosunku 1:1. Mieszanka ta bardzo dobrze pasuje do takiego słonecznego, wiosennego mydła.
Na powierzchni mydła widać jakby zostało oprószone cienką warstwą jakiegoś proszku. Jest to "popiół sodowy" (jak znajdę lepsze tłumaczenie to poprawię) i pojawia się często na powierzchni mydła. Trudno go uniknąć, bo pojawia się nieoczekiwanie, ale stanowi tylko problem wizualny, nie wpływa na jakość mydła. Podobno pomaga spryskanie powierzchni alkoholem, ale nie sprawdzałam.
W składzie jest olej kokosowy, oliwa, olej rzepakowy, smalec, masło shea, przetłuszczenie 9%.
Wygląda strasznie zachęcająco!
OdpowiedzUsuńKocham mydła naturalne, ale robić nie potrafię. Chętnie będę zaglądać i podziwiać Twoje wyroby :). Gratuluję zdolności!
Gorąco zachęcam do spróbowania! To na prawdę nie jest skomplikowane, a efekt zawsze robi wrażenie. I dziękuję za miłe słowa :-)
Usuń