niedziela, 28 września 2014

Savon Noir

Od czasu, jak zrobiłam pierwsze mydło potasowe, Savon Noir chodziło mi cały czas po głowie. Naczytałam się w międzyczasie o jego rewelacyjnych właściwościach:.
  • dogłębnie oczyszcza skórę z toksyn, 
  • dotlenia i odżywia w witaminę E, 
  • pozostawią skórę doskonale nawilżoną i aksamitnie gładką, 
  • działa jak peeling enzymatyczny

Brzmiało zachęcająco :)

Z czego zrobić?

Składników nie jest dużo i są proste: oliwa z oliwek, czarne oliwki, woda destylowana, gliceryna i KOH czyli wodorotlenek potasu.




Jaki przepis?

Przepis jest prosty:

  • 500 g oliwy z oliwek
  • 50 g wody
  • 120 g gliceryny
  • 104 g KOH (daje przetłuszczenie 0%)

 po zmydleniu dodajemy jeszcze:

  • 50 g czarnych oliwek zmiksowanych z
  • 70 g oliwy z oliwek

Kolejne kroki


Okazało się, że pracy nie jest tak dużo, cała zabawa zabrała mi może z godzinę. Glicerynę należy wymieszać z wodą i w tej mieszaninie rozpuścić KOH. Mocno się rozgrzewa, można trochę schłodzić, ale nie trzeba zbyt mocno.
Oliwę też nieco podgrzałam, żeby reakcja zachodziła szybko.

I rzeczywiście, wystarczyło trochę pomiksować i bardzo szybko otrzymałam masę o konsystencji budyniu:


Włożyłam garnek do piekarnika nagrzanego do 60 C i po ok. 15 min w masie pięknie można było zauważyć fazę żelową. Zdziwiło mnie tylko, że zaczęła się od środka, czyli tak, jakby garnek nie był w piekarniku. Spodziewałam się, że zacznie się od ścianek garnka. Widocznie 60 C było za mało :) Ale nie szkodzi, nieważne. Grunt, że reakcja zachodzi.


 Po kolejnych 10 - 15 minutach cała masa stała się mydłem. Aby to sprawdzić rozsmarowałam niewielką ilość na ręce i polizałam. Smakowała słodko (chyba od gliceryny), nic w język nie piekło, czyli wszystko ok.


Teraz dodałam zmiksowane w oliwie czarne oliwki. Na wszelki wypadek przetarłam je jeszcze przez sitko, ale nie było to chyba potrzebne.


I to wszystko :) Nie dodałam żadnego olejku eterycznego, Savon Noir pachniało pięknie na oliwę i oliwki. Widziałam w sklepie wersję z olejkiem eukaliptusowym, może zrobię trochę na próbę.

Teraz tylko trzeba odczekać przepisowe 2 tygodnie i można korzystać.

piątek, 26 września 2014

Mydło kawowe


Mydło kawowe można spotkać w kuchni większości mydelniczek. Jest bardzo lubiane, bo dobrze usuwa z rąk zapach cebuli lub czosnku.

Można je zrobić w zasadzie na bazie każdego przepisu, ale ług musi być na bazie kawy. Oczywiście im mocniejszej, tym lepiej. Dodatkowo można do masy dodać nieco kawy rozpuszczalnej rozpuszczonej w niewielkiej ilości wody. Trzeba tylko pamiętać, że im więcej dodasz jej do masy, tym piana będzie niestety bardziej brązowa (no, beżowa ;) ).

Aby uzyskać efekt peelingu dodaj nieco kawy zmielonej (w tym przypadku nie dodałam). Zmielona kawa nie powinna być wcześniej parzona (czyli fusy się nie nadają ;) ), bo byłaby nasiąknięta wodą, co w mydle dawałoby jaśniejszą otoczkę wokół tych drobinek. Lepiej już zalać ją niewielką ilością oleju. I nie przesadzać z ilością :)




czwartek, 11 września 2014

Mydło potasowe (KOH)

Stało się, przeszłam kolejną granicę :) Zrobiłam mydło potasowe, czyli z użyciem ługu potasowego z KOH zamiast ługu sodowego z NaOH. Okazało się, że nie taki diabeł straszny i stopień skomplikowania pracy wcale nie jest dużo większy niż przy "zwykłym" mydle. No, pojawia się wprawdzie etap podgrzewania masy w piekarniku jak w OHP, ale za to odpada wlewanie do formy i cała związana z tym zabawa.

Bo gotowe mydło potasowe otrzymujemy w postaci pasty:


Dodatkowo nie jest tu tak bardzo ważny dobór tłuszczy ze względu na twardość i tworzenie piany.
Mój zastosowany tu przepis to 20% oleju kokosowego, 20% oliwy i 60% oleju rzepakowego. Przetłuszczenie 3%. UWAGA - KOH chyba nigdy nie bywa 100%, ja mam taki najczęściej spotykany o stężeniu 90% i NALEŻY TO UWZGLĘDNIĆ W KALKULATORZE! Np. w soapcalc koniecznie zaznaczyć znacznik "90% KOH"!

Przetłuszczenie nie jest zbyt duże, ale mydło potasowe ma tą zaletę, że zawsze można je ulepszyć lub zmienić: dodać trochę tłuszczu, zapachu, koloru, wody... Najlepiej przechowywać sobie taką bazę (podobno można przez lata) w szczelnie zamkniętym pojemniku i w miarę potrzeby coś z niej robić:
  • np. dodać trochę np. oliwy i rozcieńczyć (na 100g mydła ok. 150g wody) i uzyskać w taki sposób mydło w płynie. Można je przy okazji dodatkowo zafarbować i "wypachnić".
  • tylko rozcieńczyć i używać do czyszczenia łazienki, mycia podłóg, prania itd.
  • rozcieńczyć jeszcze bardziej i używać w ogrodzie do oprysków. Nie znam się na tym, ale widziałam w sklepie ogrodniczym
No dobra, a jak się takie mydło konkretnie robi?

Pierwszą różnicą jest KOH, który u mnie był w postaci płatków a nie granulek :) Daje się go nieco więcej niż NaOH, ale to już określi kalkulator.
Po drugie - warto pracować jak najcieplej się da. Tzn. podgrzać tłuszcze i nie studzić specjalnie ługu. Po zmieszaniu bardzo długo trzeba miksować masę, ale warto co chwilę robić kilka minut przerwy. Po pierwsze nie spalimy miksera, a po drugie w tych "chwilach wytchnienia" masa i tak ze sobą reaguje.
Po ok. 20 minutach zrobiła się już jednolita i całkiem gęsta i wtedy włożyłam ją do nagrzanego do 80 C piekarnika:


Czytałam, że mydło w piekarniku może się znowu rozwarstwiać. Nie należy się tym martwić, tylko znowu porządnie wymieszać. W moim przypadku nic się nawet nie rozwarstwiało, ale co jakiś czas mieszałam wszystko, żeby się porządnie zmydliło.
Po ok. pół godzinie mydło było gotowe i wyglądało tak:


Jest przeźroczyste, plastyczne, ale luźne. Część już rozpuściłam i zrobiłam mydło w płynie, większość czeka jeszcze grzecznie w pudełku :)

Aha, wbrew oczekiwaniom mydło bardzo źle rozpuszcza się w wodzie! Już myślałam, że na zawsze zostaną w garnku takie "miodowe" kluchy, ale cierpliwie trzeba ciągle mieszać i podgrzewać. Kiedyś się w końcu rozpuści :)

A co dalej? Kusi mnie Moroccan Black Soap z 100% oliwy z dodatkiem pasty z czarnych oliwek, a ług jest zrobiony na bazie gliceryny. Ostatnio pochwaliła się nim mini na swoim blogu i na niemieckim forum już się mydelniczki nakręcają :)