Wyjątkowo pretensjonalną nazwę wymyśliłam dla tego mydła, ale sama przyszła :)
Mydło robiłam w pewien chłodny, letni dzień, na bazie solanki, z fajnymi tłuszczami :) W środku jest dużo oliwy, olej kokosowy, z ostu, masło shea i masło kakaowe.
Już wcześniej pisałam, że sól rozpuszczona w wodzie rozjaśnia mydło. Soli można rozpuszczać dowolnie dużo, aż do uzyskania nasyconego roztworu soli czyli solanki, którą tutaj zastosowałam. Takie mydła są jednak na początku dość kruche. Raczej nie nadają się do krojenia z bloku, bo się rozpadną. Chociaż są mydelniczki, które potrafią zrobić mydło solankowe, wymusić w piekarniku fazę żelową a potem kroić jeszcze ciepłe i na dodatek stemplować! I to wszystko w jakieś dwie godziny! Ja póki co nie czuję się jeszcze na siłach na taki eksperyment.
Jak widać na zdjęciach mydło solankowe ma bardzo ładny biały kolor i jest aksamitnie gładkie. Używam go głównie do mycia twarzy (co kilka dni na zmianę z Savon Noir).
Uprzedzam od razu pytania dotyczące soli w mydle:
- dodana w postaci sypkiej do gotowej masy obniża tworzenie piany. Dlatego mydła solne (przedstawię wkrótce) robi się najczęściej z 100% oleju kokosowego. Wówczas można wsypać soli nawet w ilości 300% masy tłuszczów! Chociaż przy tej ilości nie ma co się spodziewać wielkiej piany. Ale da się :)
- mydło solankowe zawiera znacznie mniej soli (ok. 30% masy wody) i ta sól nie ma wpływu na tworzenie piany, czyli można korzystać z dowolnego przepisu.