Nieustająco zachwycają mnie pomysły Inez z dobrze chyba wszystkim znanego bloga www.herbiness.com. Teraz zainspirowała mnie swoim przepisem na przeźroczyste mydło potasowe.
I rzeczywiście, trzymając się jej przepisu i używając tylko oleju kokosowego, rycynowego i oliwy, po rozpuszczeniu w wodzie destylowanej uzyskałam piękne, przejrzyste mydło w płynie. Sekret tkwi w olejach, które mają mało frakcji niezmydlanych, w wodzie destylowanej i niewielkim przetłuszczeniu. Czyli w unikaniu wszelkich "śmieci" mogących zamglić ten piękny efekt :)
Inez podała ciekawy patent na przyspieszenie zmydlenia mydła potasowego: łyżeczka gotowego już mydła powinna ten proces przyspieszyć. Niestety u mnie nic takiego nie zaszło, grzałam garnek chyba z 3 godziny w piekarniku, tak jak zwykle bez tego "przyspieszacza". Być może dałam za mało starego mydła? Bo ściśle trzymałam się tej łyżeczki :)
Kusi mnie zrobienie na bazie tego mydła olejku hydrofilowego do mycia twarzy, też oczywiście autorstwa Inez :) Kobieta ma tak niesamowite pomysły, że aż grzech byłby nie znać tego adresu. Kto nie zna, niech bieży i poznaje! :)
Zrób swoje mydło w domu, ze składników które kupisz w sklepie za rogiem - to nie jest trudne!
wtorek, 25 października 2016
niedziela, 9 października 2016
Mydło owsiane na zasmażce :)
Mydło wygląda może niepozornie, ale zapewniło mi chwile pełne napięcia :)
Od dłuższego czasu chciałam zrobić mydło "śniadaniowe", tzn. ze składnikami, które normalnie zjadamy na śniadanie: płatki owsiane, jogurt lub mleko, miód, masło orzechowe. W końcu postanowiłam zrobić mydło na mleku owsianym, z dodatkiem jogurtu i melasy.
I właśnie to mleko owsiane dostarczyło mi dodatkowej rozrywki. Zrobiłam je zalewając garść płatków owsianych wrzątkiem. Po ostygnięciu przecedziłam mleko, przecierając nieco namokłe płatki przez sitko i wstawiłam do lodówki. Przygotowując ług wstawiłam naczynie z mlekiem do miski z wodą (jak zawsze robię) i wsypałam od razu całość NaOH. Mieszając po chwili zauważyłam, że mój ług przypomina konsystencją.. ciasto na ptysie albo zasmażkę! I w tym momencie mnie oświeciło: przecież po podgrzaniu wody z mąką robi się co? GLUT! No pięknie.... Mieszam i zastanawiam się co dalej. W takich chwilach przypomina mi się zawsze zdanie, często cytowane na niemieckim forum: "Seife wird's immer" czyli "zawsze będzie z tego mydło". No to ryzyk-fizyk i wrzucam tego gluta do przygotowanych tłuszczów. Nie wszystko wyszło, dodałam jeszcze nieco wody, ale i tak troszkę zostało w słoiku. Trudno, przetłuszczenie będzie więc nieco wyższe niż planowane 8%.
Okazało się, że po chwili blendowania wszystko ładnie się połączyło i masa była nawet bardzo długo płynna. Wręcz wodnita, co mnie trochę zaniepokoiło. Dodałam zaplanowany jogurt z melasą, blender był już prawie gorący i zaryzykowałam drugi raz: wylewam do foremek.
Historia skończyła się dobrze :) Mydło rzeczywiście się z tego zrobiło, kolor wyszedł taki sobie, beżowy. Niestety melasa nie jest miodem i nie uzyskałam tego ciepłego, słodkawego zapachu. Nie wpłynęła też jakoś na kolor, nieco go tylko przyciemniła.
Po tygodniu leżakowania mydełko już ładnie się pieni i pachnie lekko owsem (albo tak mi się tylko wydaje?).
Wnioski z eksperymentu: doczytałam później, że mleko owsiane należy mrozić i NaOH sypać na zamrożone kostki. Tak robiłam przy normalnym mleku. Zastanawiam się jeszcze nad inną rzeczą. Gdybym na początku ZAGOTOWAŁA płatki z wodą, to już raz by mleko zgęstniało. Czy gdybym takiego wywaru użyła do przygotowania ługu, to zgęstniałby jeszcze raz? Przypuszczam, że nie, ale czy ktoś może się podzielić doświadczeniem? :)
Aha, z lewej strony widać mydełka, które zrobiłam w nowej formie silikonowej kupionej w Lidlu:
Forma całkiem fajna, daje 6 poręcznych kawałków, niedroga (10 zł), ale sam silikon jest trochę cienki. Po napełnieniu foremek praktycznie nie ma możliwości ich przeniesienia, silikon się ugina i obawiam się, że masa może się nie utrzymać we wgłębieniach. Szczególnie rzadka masa. Dlatego lepiej postawić formę na grubym kawałku kartonu, desce itd. i później przenosić na takiej podkładce.
niedziela, 2 października 2016
Warsztaty w ramach Dni Dziedzictwa Kulturowego w Gliwicach
Ostatnio było o telewizji, dzisiaj będzie o innym, lokalnym i bardziej kameralnym wydarzeniu.
17. i 18.09.2016 odbywały się w Gliwicach Dni Dziedzictwa Kulturowego. Hasłem tegorocznej edycji były "Zielone Gliwice" i nacisk położony był szczególnie na tematy ekologiczne.
Mamy na terenie miejskiej oczyszczalni ścieków Muzeum Techniki Sanitarnej (znajdujące się na Szlaku Zabytków Techniki, który polecam wszystkim, odwiedzającym Śląsk) i właśnie tam odbyły się warsztaty pokazujące jak w prosty sposób można we własnej kuchni zrobić mydło. Dla czytelników tego bloga nie jest to jakaś specjalna nowość, ale ogół społeczeństwa jeszcze tego nie wie :)
Warsztaty odbywały się w dwóch dniach, każdego dnia dwie grupy. Niestety w sobotę nie mogłam się tego podjąć i w desperacji szukania zastępcy napisałam do dziewczyny, z którą zgadałyśmy się już rok temu na mydlarskim forum i nie miałyśmy okazji się umówić w realu. No to teraz okazja się znalazła i na naszym pierwszym zapoznawczym spotkaniu przegadałyśmy bite dwie godziny i jeszcze było nam mało :) Oczywiście głównie o mydłach :) Dzięki Dance impreza była więc obsadzona w pełnym terminie i wydaje mi się, że była sukcesem.
Grupy w założeniu miały być 15 osobowe, ale u mnie tak się zdarzyło, że jedna liczyła 5 osób, a druga chyba z 20 :) Nie były to warsztaty w ścisłym tego słowa znaczeniu, bo główną robotę czyli przygotowanie ługu i miksowanie masy zrobiłam ze względów bezpieczeństwa sama. Ale wodę na ług i tłuszcze odmierzali uczestnicy :) Później rozlewałam masę do małych plastikowych pojemniczków, takich akurat na jedno mydło i każdy uczestnik (zaopatrzony w rękawiczki) doprawiał sobie swoją porcję według uznania. Do wyboru było kilka olejków eterycznych, trzy glinki i trzy inne barwniki już rozrobione z olejami oraz trochę "śmieci" jak płatki nagietka, mak, płatki owsiane. I się zaczęło! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)