Dzisiaj będzie nietypowo, czyli bardziej filozoficznie niż konkretnie :)
O grupie "Piana Mydlana" na Facebooku już wam pisałam. Super dziewczyny, pomysły maja niesamowite, a ostatnio pojawiły się nawet comiesięczne konkursy :)
Jest jednak pewna rzecz, która mnie irytuje (zresztą nie tylko tam). To, że się ludzie pytają, bo nie wiedzą rzeczy dla mnie już teraz oczywistych nie jest oczywiście żadnym problemem, bo każdy na początku zajmowania się nowym tematem ma mnóstwo pytań i nie czuje się pewnie.
Denerwują mnie za to posty pełne przerażenia typu:
- "słuchajcie, moje mydło po czterech godzinach od wlania do formy ma pH 10, czy to się jeszcze do czegoś nadaje, czy wywalić, czy przetopić?"
- "na kawałkach mydła które godzinę temu pokroiłam pojawiają się jakieś krople. Przetopić, wywalić? Czy coś z tego będzie?"
- "jakie pH powinno mieć mydło po godzinie? Jak się zmieni za kolejne dwie godziny?"
Kochane Pianki i Mydelniczki!
CIERPLIWOŚCI! Nie bądźcie takie w gorącej wodzie kąpane! Na niemieckim blogu, na którym się wychowałam popularne jest zdanie "Seife wird's immer", czyli "mydło zawsze z tego wyjdzie". Jak tylko dobrze odmierzyłyście składniki (o tym będzie jeszcze poniżej) to
mydło wyjdzie ZAWSZE! Nawet jak się rozwarstwi, bo masa myła zbyt krótko mieszana, to wlej wszystko do garnka, podgrzewaj i mieszaj, będziesz miała mydło na gorąco.
Nie decyduj od razu przy świeżym mydle, które ci się nie podoba, co z nim dalej zrobić. Daj sobie i mydłu czas. Niech to będzie przynajmniej tydzień. Po tym czasie odpowiedz sobie ponownie na pytanie, czy te kawałki naprawdę ci się z jakichś względów nie odpowiadają i dopiero wtedy podejmij decyzję.
Zresztą "nieudane" mydło można na różne sposoby upiększyć: postemplować, czy chociaż ładnie zapakować.
Wywal papierki lakmusowe i przestań sprawdzać pH, szczególnie świeżego mydła. Po ci ci to? Jak już koniecznie musisz, to sprawdź po 4-6 tygodniach, czyli po okresie dojrzewania. Najlepiej przykładając do mydła język ;) Od razu będziesz wiedziała, czy jeszcze szczypie, czy już "dobrze" smakuje i możesz dopuścić mydło do kontaktu ze skórą. A smak mydła z czasem polubisz ;)
I nie komplikuj sobie życia! Wiem, że mydlenie to wciągająca zabawa, ale takie tarcie na wiórki, przetapianie i cudowanie z w sumie dobrym mydłem po jakimś czasie staje się uciążliwe. Oczywiście "kto bogatemu zabroni" :) ale ja doszłam do takiego momentu (filozoficznego?) że nie chcę poświęcać robieniu mydła zbyt dużo czasu. To jasne, że mydełka powinny wyglądać (jak na mój gust) ładnie, ale ten efekt powinien być do osiągnięcia w jakiś w miarę prosty sposób. Ale jak mówię - co tam komu w duszy gra :)
Inną kategorią panicznych wpisów są takie:
- "och! zapomniałam (!?) wlać części tłuszczów"
- "gotowe mydło było dziwnie twarde, okazało się, że do stopionych stałych tłuszczów zapomniałam wlać płynnych. Co robić?"
BŁAGAM: skup się na tym, co robisz! Moja babcia miała taki patent przy robieniu ciasta, że wykładała sobie wszystkie składniki na stół i albo lądowały w misce (jak np. jajka) albo w misce i z powrotem w kredensie (jak np. mąka). Jeśli pod koniec roboty nic na stole nie zostało to znaczyło, że wszystko, co było zaplanowane znalazło się w cieście. Zastosuj może ten sposób, jeśli należysz do osób zapominalskich, albo pisz sobie na kartce, cokolwiek. Z ciasta może wyjść niejadalny zakalec i nic się nikomu nie stanie, ale żrące mydło stanowi pewne zagrożenie jeśli nawet nie dla końcowych użytkowników (bo wcześniej się zorientujesz, że coś jest nie tak) to dla ciebie.
Kiedyś usłyszałam złotą zasadę, która sprawdza się w różnych dziedzinach życia i przy robieniu mydeł też ma zastosowanie:
KISS - "Keep It Simply, Stupid"
Miłego weekendu! :)